GĘBA PEŁNA GWOŹDZI 
Głos Szatana podczas srania

Wtorek, Kwiecień 30, 2024, 18:23

     Jaki jest Hymn, każdy wie i każdy zaśpiewa pierwszą zwrotkę, a niektórzy znają drugą o ziemi wolskiej. I na tym się kończy znajomość Hymnu i nawet nikt się nie zastanawia nad nim od prawie 100 lat. Hymn dokładnie odwzorowuje mentalność polskiego katolika, jest z nim powiązany, jest zżyty i przedstawia wszystkie jego cechy i niestety nie są to wszystkie cechy Polaków, ale tylko te najgorsze. 

     Od samego początku wpadamy jakbyśmy przebudzili się po koszmarnym śnie, który biegnie dalej na jawie, dzieje się naprawdę i zagraża nam śmiertelne niebezpieczeństwo. Obudziliśmy się w środku bitwy, jakby po przepiciu czy ktoś nam w pysk dał z liścia, atakują nas niezidentyfikowani obcy i najwidoczniej spuścili nam niezły łomot, bo jesteśmy na przegranej pozycji i zamiast walczyć pozostały nam jedynie, jak to przegranemu, pogróżki i obietnice, że kiedyś się odegramy, bo jeszcze żyjemy.
     Buńczucznie się odgrażamy machając piastką za każdą naszą porażkę, a mamy ich bez liku. Powiedzieć można, że historia Polski porażkami stoi. Wyłania się więc obraz awanturniczego narodu, narodu pieniaczy, ludzi kompletnie nie zorganizowanych i pozbawionych realnych przedstawicieli czy autorytetów. Kolejna zwrotka zdaje się w części opiewać wiele lat współpracy w dziedzinie motoryzacyjnej- wszak przed wojną drugą światową włoski Fiat był ważnym dostawcą samochodów w częściach do samodzielnego montażu i licencji dla poskich montowni i fabryk - pamiętny Fiat 508, a i po wojnie w latach sześcidziesiątych Fiat śmiało wkroczył do Polski rozwijając powszechną motoryzację- wpierw Fiatem 125p, a potem 126p.

     Niestety tu, we w tym Hymnie, nie chodziło o to. Nie chodzi też o to, że jacyś ludzie wyszli z wolskiej dzielnicy w Warszawie i poszli do Polski, bo nie mogli do niej pójść, bo będąc na Woli dalej jest się w Polsce. Jest to zapis jakiejś krótkiej rzeczywistości polegający na przesunięciu polskich oddziałów stacjonujących we Włoszech, które pomagając inwazji wojsk francuskich na Rosję miały pomóc w nadziei, że Napoleon w podziękowaniu za militarne wsparcie podziękuje Polakom przywracając ich państwu niepodległość. A przecież to było na samym początku XIX wieku! Ponad 200 lat temu! Cały ten plan to była to mżonka, naiwne marzenie i polityczna głupota, bo jak wiadomo Napoleon miał głęboko w poważaniu Polskę i problemy Polaków z posiadania państwa, którego nie było. Jest to kolejne świadectwo niedojrzałości narodowej narodu, który skołowany tanią propagandą wierzy w kogo popadnie bez krytycznej analizy, czego obraz mamy i dziś w postaci 30% Polaków wyznających pisizm. Głupi lud kupił też pomysł odzyskania niepodległości z Napoleonem, jak widać.
     Dalej jest tylko gorzej, bo śpiewa się gloryfikując największy kompleks Polków- bycie Polakiem. I choć każdy się szczyci tym, że przypadkowo urodził się pod polską jurysdykcją, to tak absolutnie dumny nie jest z niczego co polskie, bo w opinii Polaków Technics zawsze lepszy był od Diory, Syrenka od Wartburga, a i każdy wolał zespawanego z trzech Mercedesa od nowego Fiata 125p, który i tak wolniej rdzewiał niż współczesne Mercedesy. A i dziś ciemny i dury polski chłop zamiast kupić Ursusa, kupuje Deera z dofinansowaniem, a potem ament, że Ursus padł.
     Zawsze jakoś trzeba było się tłumaczyć, że jest się z Polski, a ostatnio, że nie popiera się PiS, partii, której Hymn wyraża jej idee życiowe zanim wszyscy pisowcy trafią za kraty. Dalej jest też ugruntowanie w przekonaniu tego, że jak sami Polacy nic nie potrafią, muszą zrzynać od Francuzów chociażby to, jak się napierdalać (z drugiej strony podobno to Polacy uczyli Francuzów jeść widelcem. Ale to chyba trzysta lat po tym, jak kościół katolicki odpuścił dogmat, że wielec jest narzędziem Szatana. Bo i taki miał epizod, tak między paleniem kobiet, a krzewieniem katolickiej wiary wbijaniem na pale). Jest to dość spore uproszczenie, bo by prowadzić wojnę należy mieć wykształconą kadrę, ogromne zapasy gotówki i wytwarzać samemu uzbrojenie, z czym Polacy zawsze mieli problem, a autor Hymnu upraszacza sprawę do krótkiej kreski.
     Przypomnieć można, że na Moskwę wiosną 1920 roku Polacy szli w kolorowych mundurach zachodnich armii z demobilu mając niejednolite uzbrojenie i braki w obuwiu, a dziś taki Błaszczak chciał zakupić koreańskie hałbice bez offsetu, bez przetargu, bez zasad i na kredyt... Samoloty też zajebiste koreańśkie kupił. Zawsze też Polacy znajdują sobie wątpliwej reputacji bohaterów. Zamiast światowej sławy Curie Skłodowską kobietą stulecia wybrano pierdolniętą zakonnicę ze schizofrenią zakochaną w dość trudnym kochanku, jaki jej się ukształtował pod nieleczonym czerepem.
     Podobnie jak Dmowski, Piłsudski- jeden faszysta, drugi bandyta i zamachowiec, tak i w Hymnie nie omieszkano wspomnieć o Czarnieckim, ówczesnym dowódcy, który może i czegoś tam dokonał, ale raczej przez przypadek i kierował się głównie rabunkiem, gwałtami, torturami i mordowaniem. A dziś mamy Wąsika i Kamińskiego hołubionego przez głupszą część społeczeństwa i widać, że nic się od dawna nie zmieniło. Jak to mówi klasyk: debil na dole, debil na górze. I tu mógłby się kończyć ten żałosny Hymn gdyby nie potrzeba autora zakomunikowania, że znów nas napierdalać ktoś chce, gwałcić, rabować, ale jak zwykle jest to informacja niepotwierdzona, czyli cały polski chaos, dawanie uwagi plotkom i wiara w coś zamiast rzeczowa wiedza.
    W całym Hymnie nie pada ani słowo o miłości, przyjaźni, braterstwie, budowaniu lepszej przyszłości. Nie ma mowy o równości, sprawiedliwości i szacunku między wszystkimi. Historia w nim zawarta jest mocno zdezaktualizowana, błaha i może nadawała się 1927 roku, choć już wtedy była nie na czasie.

    I chyba najwyższy cas rozpocząć dyskusję nad zmianą Hymnu, również w warstwie muzycznej, bo ten nieszczęsny Mazurek odwzorowuje warstwę słowną. Niekoniecznie trzeba od razu rozpisać konkurs na nowy Hymn, bo jeszcze Edyta Górniak z siostrami Godlewskimi coś odpierdolą, może to być jakaś współczesna piosenka, którą wszyscy znają i lubią jak „Jolka Jolka”. „Nie wierz nigdy kobiecie” nie przyjmie się, choć głebszej i prawdziwszej prawdy nie znajdziemy w żadnym repertuarze. „Majteczki w kropeczki” rzecz jasna odpada podobnie jak cała twórczość Martyniuka czy Świerczyskiego oraz Rosiewicza z Pietrzakiem. Też nie ”Żeby Polska była Polską”, bo raz że patos, a dwa to skomptomitowany do cna autor. „Autobiografia” nie jest zła, ale ta była już niezrozumiała dla nastolatków z jej epoki lat osiemdziesiątych XX wieku, a co dopiero teraz! Nikt już nie wie co to piec martnowski czy pocztówki.
     No i ten język... Przejdziem, będziem. Tak się mówiło w lumpen gwarze warszawskiej, czego wspomnieniem jest- ‘Chluśniem, bo uśniem”. Przyszlimy i wypilimy- taki język nie pasuje do słów Hymnu, ale do niewykształconego i niemyślącego elektroratu PiS niepodatnego na zmiany i rozwój nawet języka już tak. Kiepsko wyglądają takie formy skracające ilość sylab, o to jakby język musiał się dopasować do myśli, a nie dokładnie tą myśl wyrażając.
     Równolegle możnaby polecieć po godle, bo choć orzeł towarzyszy nam przez wieki, to szczęścia nie przyniósł, poza tym orłów w Polsce nie ma, bo wszystkie wyfrunęły. Jest to też ptak przereklamowany, który niby symbolizuje siłę, ale zwykły kruk czy wrona ma więcej sprytu i rozumu- nie mówiąc już o sowie. A wiadomix, nie zwycięża najsilniejszy, tylko ten, co umie się dostosować. W przypadku ptactwa postulowałbym bociana w godle, który co prawda znika na pół roku jak Polacy jadąc na saksy, ale potem wraca, bo ma tu gniazdo, jest powszechnie lubiany i kulinarnie negatywny. Jest bohaterem wielu bajek dla dzieci, robi kle kle, je żaby, owady i cieszy każdego widok poczciwego boćka. A jak już lecimy po wszystkim to na wzór kolorów bociana możnaby dodać wąski pasek czarny u dołu ukraszając te nasze nieciekawe narodowe barwy, przez złośliwców określane jako sperma i krew- z tego przyszłości nie będzie. Dodatkowo można interpretować czarnym paskiem zagładę dominacji kościoła katolickiego, którego przygniotła mądrość narodu pozbywając się ze społeczeństa na zawsze.
     Bo przecież nie jest tak, że większość Polaków to zawistne, zaborcze, awanturujące się i pieniacze zapluje. Polacy nie mają twarzy Mateckiego, Sobeckiej, Tarczyńskiego czy Kaczyńskiego. To wspaniali, pracowici, zdolni, odważni ludzie o szerokich horyzontach, znający języki obce i świetnie czujący się w każdym miejscu globu. To doskonali nie tylko naukowcy, ale rzemieślnicy, wykładowcy, kierowcy, sprzedawcy czy kurierzy. To nie jest tak, że tylko Bogurodzica i dziewica, ale Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, bezwarunkowa pomoc wschodnim sąsiadom, odporność na chamską propagandę i nie uleganie sianemu strachowi wobec innych. To duma ze sprawnie działających systemów kurierskich, bankowych, to znane firmy zdobyające popularność na świecie, i nie mówię o Orlenie, oraz codzienna uprzejmość czy szacunek dla starszych. To siła, by odnaleźć się w brutalnej i nieprzyjaznej rzeczywistości podatkowo skarbowej, to wyjątkowa cierpliwość do złodziei w rządzie, bo gdyby nie to, 70% powywieszałoby te 30% na resztce drzew wyciętych przez Solidarną Polskę.

    To chociażby przykład ekipy Donalda Tuska, który powoli, skutecznie i nieubłaganie zaprowadza porządek rozliczając rządy PiS mafii i sam Donald Tusk- jeden z niewielu polskich polityków szanowanych i znanych na świecie. Ale z drugiej strony rozliczenia idą conieco niemrawo, a tu trzeba wariantu rumuńskiego. Pół godzinny proces i myk pod ścianę.
     I jak już zaczęliśmy te epokowe zmiany, zacznijmy analizować naszą historię na nowo, bo lepiej przyznać, że gdzieś ciała daliśmy niż wierzyć, że placek po węgiersku pochodzi z Węgier. Że Kiliński, Dmowski, Skarga czy Piłsudski to patrioci i bohaterowie dokładnie tacy sami co bracia Kaczyńscy. Że to Monte Casino to wcale nie było tak i nie było tam wtedy maków. Że była to nieprzydatna militarnie szarża na zasadzie potrzymaj mi piwo, co, ja nie dam rady? okupiona próżno przelaną krwią. Że w dwudzistuleciu międzywojennym w szale anybolszewickim dyskryminowano w ohydny sposób liczne mniejszości narodowe, zabraniano mówić w ich językach, zamykano szkoły, a ich samych sporowadziono do roli ludzi gorszej kategorii. Że wszyscy robili interesy z bolszewicką Rosją tylko nie Polacy, że nikt nie rozliczył kościoła katolickiego za kolaborację z caratem, że bolszewicka Rosja szybciej elektryfikowała swoją wieś niż niż my naszą stolicę. Że Piłsudski poprzez swoją awanturniczą politykę potwornie osłabił Polskę do tego stopnia, że stała się bezbronna w momencie wybuchu najstraszniejszej do tej pory wojny.
     Może definiując nas samych na nowo darujemy sobie górnolotne frazesy i narodowe przyśpiewki jak Rota, tylko poznamy siebie samych na nowo i na nowo zaczniemy budować nasze społeczeństwo patrząc w przyszłość i na niej się skupiając, byśmy byli mądrym, nowoczesnym, przyjaznym, zdyscyplinowanym narodem gotowym i do walki o swoje miejsce i godność i gotowi do przyjęcia ludzi, którzy będą z nami ksztłatować owocną, świetlaną i optymistyczną przyszłość.

     Jako człowiek urodzony w Polsce bardzo lubię to miejsce, współczesną kulturę, uwielbiam kulinaria, a także kolory nieba, wiosenną zieleń i jesiennie wielobarwne schnące liście. Klimat nieco mniej uważając go za podły. Podobnie jak naród, którego większość, gdyby mogła, zamknęła by innych w stodole i spaliła.       Nie odczuwam żadnej miłości czy specjalnej dumy z przynależności do kraju, który ma identyczny stosunek do mnie, jak ja do niego- chłodny. Nie mogę powiedzieć, że jestem patriotą, bo myślę. Miliony Polaków zginęła zupełnie na darmo dlatego, bo nie pomyślała o tym, że bardziej przydatni są ludzi żywi niż martwi.