GĘBA PEŁNA GWOŹDZI 
Głos Szatana podczas srania

Piątek, Październik 14, 2022, 16:51

Szybkobieżne zombia kontra reszta ludzkości. Japoński film z 2015 roku plasujący się w dolnych widełkach jak na ogół zombiackiej produkcji. 

Ciekawym elementem, ale nie do końca konsekwentnym był pomysł, że zombia zapamiętują czynności jakie najchętniej czy najczęściej robiły za życia, mamy więc gościa co ciągle jedzie metrem, babę co robi zakupy czy skacze o tyczce. Oczywiście to się nie sprawdza, bo zombia muszą kogoś ugryźć czy wszamać, więc zapominają o swoich uwarunkowaniach i ganiają za żywym towarem.

Bohaterem opowieści jest młody rysownik manga, który totalnie się poświęcił rysowaniu komiksów, z czego nie ma żadnych sensownych dochodów, co napotyka wkurw jego dziewczyny, u której mieszka. Jak zwykle w takich filmach dowiadujemy się o globalnej sytuacji z telewizorów od jednego przypadku po coraz więcej gryzacych się ludzi. Zombiacka zaraza przenosi się natychmiast po ugryzieniu i taki jest i tutaj początek apokalipsy. Dobre sceny masowej histerii i pożeractwa na mieście, a poza tym banał. Ze scenarzystą tego filmu i reżyserem mam wiele współnego, bo ja też nie przeczytałem dokładnie tego co napisałem.

Oczywiście finalnie bohater ucieka od zzombiaczonej narzeczonej, co tak gryzła drzwi, że aż wypadły jej zęby, dzięki czemu nie ugryzła go, bo nie miała już czym, oraz młoda, śliczna panienka, jak się okazuje- wcześniej napoczęta przez dziecko zombie, więc chuj wie czy przeistoczyła się w zombie czy tylko jednym okiem- postać niekonsekwentna. W scenie, kiedy już miało dojść do kopulacji w miłosnym uniesieniu po przespanej na tarasie nocy, ukazały się miejsca po ugryzienia, więc jak ktoś chciałby kontynuować temat, to musi przeskoczyć na xvideo.com, japanese i dalej podryw uczennicy w metrze i grucha i albo w podkoszulkę albo w skarpetkę. 

A my razem z bohaterami uciekamy dalej na górę Fiji, bo tam, jak się dowiedzieliśmy, wirus nie sięga. Wpadamy do centrum handlowego, w którym jest grupa resistance oraz reszta obsługi, ale zzombiaczona. Cały czas nasz bohater ma strzelbę ze sobą, której regulamin użytkowania cytuje nawet wtedy, kiedy świat się zawalił. Raz, że nie wiadomo po co w miłośniku manga fascynacja bronią, na którą ma pozwolenie, a dwa to kiedyś widziałem filmik, jak napływa Tsunami w Japonii i jakiś kierowca jadący mu naprzeciw zauważył falę, postanowił więc zawrócić. I co zrobił przede wszystkim japoński kierowca? Włączył kierunkowskaz sygnalizując zamiar skrętu w lewo, po czym właczył prawy kierunkowkaz przed wycofaniem auta. 

Dalej mamy akcję skoncentowaną wokół poszukiwania żarcia w magazynie, do którego ekipa z dachu, bo tam się resistance zabunkrowała, gdyż zombie nie umieją chodzić po drabinach. Okazuje się, że ktoś ma podgląd na całe centrum handlowe, więc otwiera bramy i głośną muzyką zwabia żarłoki, więc jest okazja do scen i napierdalanki i ta napierdalanka trwa już do końca i fajnie się to ogląda zapominając, że jest taki kretyn jak Janusz Kowalski, co chce zrepolonizować, kurwa, wszystko. To jest fajne w tym filmie, ale za nic w śwecie nie rozumiem motywacji gościa przy kamerkach, który umożliwił poczęstunek zombiakom. W ogóle nic nie rozumiem z tego filmu, ale nie ma sensu wnikac, bo przecież świat się zawalił. Film, choć nie jest żadnym arcydziełem, to można sobie obejrzeć. Na pewno lepsze to jako spędzenie półtorej godziny przed monitorem niż słuchanie mlaskania Kaczyńskiego w Buławach. Ze scenarzystą tego filmu i reżyserem mam wiele wspólnego, bo ja też nie przeczytałem dokładnie tego co napisałem