Nowy rozdział strony nawiązujący do książki. Tym razem zdjęcia Angoli w wykonaniu tego gorszego fotografa, któremu brakuje talentu jak i dobrego sprzętu. Może się wydawać, że zdjecia te robione były pralką lub suszarką do włosów, ale to nie prawda. To telefon DooGee- syf ponad miarę, ale jak upadał to kamienie pękały. Od czasu kiedy robiłem pierwszy cykl zdjęć komunijnych, ale nie włożyłem filmu, pogodziłem się z tym, że na nagrodę w World Press Photo nie mam co liczyć. 

Fotografowanie jest dla mnie czymś zbędnym, bo w sumie wszystko co chcę pamiętać, pamiętam. Ale przyznam, że fotografia przypomina rzeczy, sytuacje, o których zapomnieliśmy. Ale jeśli zapomnieliśmy, to czy nie lepiej jest zostawić w zapomnieniu? Wszystko jest zapisane w mózgu, tylko ścieżka dostępu staje się coraz trudniejsza do odnaleznienia. Robię zdjęcia, bo mam aparat. Nie umiem do nich przywiązać jakiejś szczególnej wagi. Może dlatego, że jestem kompletnie pozbawiony talentu. 

Naprawdę dobrych zdjęć nie zrobiłem wiele, najlepsze momenty uciekają w sekundę po tym, jak wyjmę z kieszeni telefon i ogarnę PIN, odcisk, znaczek i wejdę w aparat. Wówczas jest pozamiatane. Tyle tłumaczenia.